I wróciłem do Sublime po tygodniu.
Słyszałem wiele zachwytów nad VS Code. Co rusz, w zasadzie od samego początku wypuszczenia otwartej wersji tego edytora byłem namawiany do przerzucenia się na niego. No i w końcu uległem, ponieważ Sublime zaczął mulić przy większym projekcie.
Żeby nie było, VS Code to dość dobry edytor i Microsoft wie co robi. Ścisła integracja z WSL i bajecznie prosta konfiguracja sprawiły, że oczy mi się zaświeciły, kiedy stawiałem pierwsze kroki z tym edytorem.
Dla mnie z największych plusów
- Możliwość uruchomienia edytora i w ogóle praca w WSL
- Po prostu działające lintery, nic nie trzeba konfigurować
- Duża baza rozszerzeń
Wszystko to wygląda pięknie na stronie i na YouTube, ale w praktyce tak pięknie nie jest. Praca w WSL jest daleka do ideału i można zapomnieć o zrobieniu czegoś w WSL, a później w Windowsie (np. używaniu wcześniej zainstalowanych paczek Node lub Composer).
Miałem również takie poczucie, że otworzenie jakiegoś projektu w VS Code to jest task sam w sobie. To czekanie, aż odpali się WSL, okno edytora, wszystkie add-ony. A to dopiero połowa drogi, bo trzeba zmienić workspace (projekt), więc VS Code się restartuje i od nowa zabawa. A na koniec, o zgrozo, jeszcze sobie lintuje i indexuje i nie wiadomo co jeszcze wszystkie pliki projektu, łącznie z katalogiem vendor. Radośnie informując o każdym pliku w konsoli edytora.
Czarę goryczy przelało jednak samo kodowanie. Ze względu na to, jak wygląda WordPress często edytowanymi plikami są tzw. template party. Czyli plik PHP zawierający głównie HTML ze wstawkami PHP. I tutaj VS Code ssie na całej linii. Nawet nie miał zaimplementowanego snippetu od głupiego tagu <?php ?>
, którego dodałem sobie sam. Najgorsze jest to, że w tagach PHP, nie podpowiada w ogóle funkcji co sprawiła, że wszystko trzeba pisać literka po literce.
Związek z VS Code był krótki i namiętny, jak umawianie się z gorącą laską, żeby po tygodniu odkryć, że ma nierówno pod sufitem. Wróciłem więc do swojego starego i prostego Sublime, z którym rozumiemy się bez słów (pisanych), który ma swoje wady i którego konfiguracja czasem mnie przerasta. Ale to mój edytor.
Dzięki tej przygodzie zainstalowałem sobie CodeIntel, pousprawniałem kilka snippetów, zainstalowałem font z ligaturami i już mi lepiej. A okazuje się, że Sublime wcale tak nie muli jak myślałem wcześniej. Po prostu nie miałem punktu odniesienia.
Abstrahując od edytorów – to jest wpis napisany na kolanie, bez tagów i obrazka. Tak jak przypisanie tagów nie jest jakąś wielką sztuką, tak szukanie (albo co gorsza robienie) obrazka już zaczęło być zadaniem upierdliwym. I niestety często przeważającym w decyzji czy pisać wpis czy nie.
Postanowiłem więc maksymalnie uprościć pisanie – w zasadzie do tytułu, treści i kategorii. Może teraz uda mi się wrzucać tutaj coś częściej 🤞
A wystarczyło sobie zainstalować https://marketplace.visualstudio.com/items?itemName=bmewburn.vscode-intelephense-client
Miałem zainstalowane albo właśnie to rozszerzenie, albo to drugie najbardziej popularne
Sublime Muli? Sublime jest diablo szybki. Pokaż mi jakikolwiek inny edytor, który w ogóle otworzy i skoloruje 200-megabajtowy plik JSON. A Sublime nie tylko go otworzył, ale i zrobił to w niecałą minutę i był w trakcie wszelkich operacji (nie licząc wyszukiwania) w pełni responsywny, jakby pracował na typowym 5 kB pliku. Spowolnienia przy dużych projektach owszem są, ale przy zadaniach bezpośrednio zależnych od skali, takie których można się spodziewać i ciężko uniknąć – tak ogólnie to szacun.
No i teraz to doceniam ;) nie mniej jednak mam projekt w którym jest 15 wtyczek, każda z Yarnem i Composerem. Wtedy widać znaczny spadek wydajności.
O Sublimie zapomniałem, gdy przeniosłem sie do VSCode i absolutnie nie załuję. Fakt, ze czasem sa problemy z wydajnością ale to chyba wina pluginów, których miałem sporo. Mając VSCode pozbyłem się Webstorma i PHPStorm (a to ze względu na fakt, ze z PHP co raz mniej do czynienia mam na rzecz JS).
Faktycznie, jest jeden mankament z WSL – długo to trwa ale … pozbyłem sie tego problemu, uruchamiajac normalnie to środowisko polecemeniem bash. ;-)
ps.: na marginesie, którą wersj WSL masz? 1 czy 2?
Właśnie mam wersję 1, być może czkawka minie pod upgrade do wersji 2. Ogólnie trzymam kciuki za projekt WSL, bo odkąd powstał to już w zasadzie nie ma potrzeby instalacji Linuxa gdziekolwiek, czy to na pendrive czy na osobnej partycji.
To prawda, nie ma potrzeby – podobnie u mnie, z czystym sumieniem uzytkuje windowsa ;-). WSL2 jest dostepne dla Insider i to w sumie juz w kregu wolnym czyli niemalze stabilnym. I wlasnie to instaluję i zobaczymy jak to w praniu wyjdzie.
Zas do develeopmentu dalej korzystam z dockerowych rozwiazań.
Dziękuję za nowy wpis. ;)