Jako skromny około 10-cio letni użytkownik internetu, z którym miałem pierwszy raz styczność w wieku około 10-11 lat niestety nie mogę stwierdzić po własnym doświadczeniu jak zmieniała się sieć. W szczególności polska sieć. Ale jednak wyrażam swoje zdanie o tym jak ona wygląda po „ocknięciu się”, okiem młodego blogera.
W wieku około 12-13 lat, do rąk dostałem swoją pierwszą książkę, którą sam z własnej woli przeczytałem i przerobiłem. Niestety nie pamiętam autora ani tytułu, ale było to mniej więcej coś jak „HTML, podstawy”. Tak oto mój wąski, dziecięcy światopogląd rozrósł się z oglądania „jedynego słusznego portalu” jaki wtedy dopiero startował o nazwie Wirtualna Polska i przypadkowego porno, gdziekolwiek znalezionego w Google do własnego napisania strony, która gdzieś tam może się znaleźć. I to było chyba katalizatorem tego co staram się robić dzisiaj.
Wracając do tematu. Jeszcze 5 lat temu uważałem, że to co znalezione w internecie jest słuszne. Nie postrzegałem ludzi tam piszących jako „zwykłych ludzi” takich jak ja. Jednak myśl i przekonanie, że internet piszą wybrani była silnie zakorzeniona w mojej głowie. I to warunkowało moje przeglądanie internetu niejako prasy fachowej. Chociaż program nauczania w szkole przewidywał angielski dopiero w gimnazjum, to ja już wiele umiałem. Nauczyłem się niektórych zwrotów poprzez granie w angielskojęzyczne gry. Ale nigdy bym nie pomyślał, że szukanie czegoś w internecie może być w moim wykonaniu co najmniej owocne. Przecież polski internet, polskie strony były całym światem, w którym można znaleźć wszystko co dusza zapragnie i nikt nie potrzebuje do tego zagranicznej społeczności.
Najsmutniejsze w tej historii jest to, że jest prawdziwa. Ja tak na prawdę myślałem. Do tego myśl ta zmieniła się dopiero w ostatnim roku! Musiałem zacząć rozdział w życiu kiedy urodziny kończą się na „-dzieścia”, aby zrozumieć jeden niezaprzeczalny fakt: polski internet jest ubogi. Wyniki wyszukiwania przestały być wystarczające dla mojego stanu wiedzy lub zagadnienia, którego szukam. W końcu internet stał się dla mnie globalną społecznością, gdzie język nie jest już przeszkodą i granice polityczne w nim nie występują. Zrozumiałem też kolejny bardzo ważny fakt, który wynika z pierwszego: szukasz czegoś rzeczowego, albo masz konkretne, szczegółowe pytanie – wpisz je po angielsku. Lista wyników w 99,999% Cię nie zawiedzie.
I mimo, że są to proste, nieszczególne rzeczy, o których pewnie wszyscy wiedzą, dla mnie odkrycie ich było kamieniem milowym w użytkowaniu internetu. Wszystkie pytania bez odpowiedzi zostały rozwiązane. Teraz jeśli wiem, że szukam czegoś specyficznego warto wpisać od razu pytanie po angielsku, zamiast męczyć się w polskim SERP. Chociaż mimo tego, że wpis ten nie tyczy się blogów bezpośrednio, to na pewno ich mocno dotyka. Jednak w Polsce blogsfera nie jest rozwinięta, a blogi traktowane są jako „nowe media”, oderwane od rzeczywistości, zamknięte gdzieś tam w czeluściach piwnic sieci.
Racja, szukanie po angielsku w branży IT to podstawa. Ale można wpaść w pułapkę. Ja długo miałam opory przed pisaniem bloga o WordPressie po polsku, bo myślałam w ten sposób: jeśli ktoś szuka fachowych informacji, to wpisze frazy po angielsku, (sama tak przecież zawsze robię) i nigdy na mój blog nie trafi.
Jednak pisanie po angielsku nie dawałoby mi takiej swobody wyrażania myśli, jaką mam w ojczystym języku, chodzi o grę słów, używanie zwrotów, na zasadzie puszczenia oka, które ziomal-Polak łapie w mig.
Ale wszystko się zmienia i dzisiaj w języku ojczystym można znaleźć naprawdę sporo ciekawych, mądrych, dobrze opisanych rzeczy. Przez bloga poznałam też sporo fajnych, inteligentnych ludzi, w tym takich, dla których posługiwanie się zaawansowanym angielskim to chleb powszedni. I mimo wszystko jakoś do mnie trafili :-)
Oczywiście zgadzam się z tym co mówisz. Być może ten wpis zabrzmiał jakbym chciał przekazać, że polski internet jest do dupy, nie ma dla niego ratunku i jedyne co można zrobić to go zostawić i tworzyć po angielsku, ale tak nie jest. Osobiście jestem w 101% za tym, żeby ulepszać treści prezentowane w polskiej sieci (której jakość ja zaniżam pisząc ten blog ;) i gonić zagranice. Bo tak jak napisałaś, nie da się napisać takiego tekstu po angielsku jak po polsku, to już nie to samo.