Bardzo długo myślałam o tym, aby rozpocząć przygodę z blogiem, na którym dzieliłabym się swoimi przemyśleniami i doświadczeniami. W końcu mi się udało i ruszyłam z blogiem Relatywnie Obiektywna, ale jedną z przyczyn, dlaczego tego nie robiłam, były obawy przed staniem się osobą publiczną, wystawioną na krytykę innych ludzi, która nie zawsze jest pozytywna. Wiele blogerów i blogerek nie podaje publicznie swojej tożsamości i chociaż w prywatnych kręgach są znane z imienia i nazwiska to jednak pozostają one w ukryciu dla szerszego grona odbiorców. Niektórzy też w ogóle nie ujawniają się nie chcąc, aby ktokolwiek z ich bliskich dowiedział się o ich blogu i działalności w Internecie. Warto jednak zauważyć, że bycie osobą publiczną zdaje się mieć więcej zalet niż wad, dlatego chciałabym przekonać niektórych, do nie ukrywania się, a do pokazania światu.
Prowadzenie bloga niesie za sobą szereg nieprzyjemności związanych z wystawieniem się na forum publiczne bez szansy na obronę. Często internauci wykorzystują to, a szerzące się hejterstwo sprawia, że odechciewa nam się pisać. Bycie anonimowym w pewnym stopniu chroni nas, ponieważ wtedy negatywne słowa nie dotyczą bezpośrednio naszej osoby, a osoby wirtualnej. Czemu mielibyśmy w takim razie wystawiać się i narażać na jakiekolwiek niebezpieczeństwo?
Czytając blog lub stronę internetową lubimy mieć pewność, że stoi za nią realnie istniejąca osoba, odpowiedzialna i przede wszystkim godna zaufania. Nic nie wzbudza zaufania jak pokazanie kim się jest. Dzięki ujawnieniu się i przedstawieniu „Tak, to ja prowadzę tego bloga, jest mój i jestem z tego dumny/dumna” więcej odbiorców nabierze do nas zaufania. Jeżeli stoimy przed nimi całkowicie obnażeni i bezbronni, automatycznie pozostaniemy w ich pamięci, a co za tym idzie zapewnimy sobie lojalnych czytelników.
Przy odkryciu naszej tożsamości i wystawieniu się na bezpośrednią krytykę warto też zwrócić uwagę na to, co sobą reprezentujemy. Jeżeli dodamy opis naszej osoby ograniczający się do oficjalnych informacji dotyczących ukończonej szkoły, studiów lub zainteresowań zawodowych, to nie uzyskamy tak dobrego wrażenia na innych, jak gdybyśmy napisali o niedostępnej na co dzień naszej stronie życia. Chodzi tutaj o nieszkodliwe prywatne informacje, na przykład co sprawia że jesteśmy szczęśliwi, czy mamy zwierzęta, jaki kolor jest naszym ulubionym lub na jaką potrawę zaczynamy ślinić się bez opamiętania. Takie informacje budują większe zaufanie i z pewnością przywiązują odbiorcę emocjonalnie. Inaczej nas postrzega, bardziej przychylnie odbiera nasze słowa, a to będzie skutkować mniejszym hejterstwem w komentarzach. Unikniemy też sytuacji, w której pomówienia przejmą kontrolę nad naszym wizerunkiem.
Jeżeli pokażemy, że to my stoimy za daną stroną lub blogiem, wtedy będziemy mogli dzielić się naszymi tworami ze znajomymi, przyjaciółmi, a nawet rodziną. Wsparcie, jakie możemy od nich otrzymać jest niepowtarzalne. To wszystko składa się na to, że zyskamy więcej czytelników, np. dzięki ich polecaniu swoim znajomym, oraz większe grono czytelników regularnie powracających, ponieważ będą ciekawi naszego punktu widzenia.
Budowanie sentymentu do naszego wizerunku nie jest wbrew pozorom trudne, wymaga jednak odwagi, której często może nam brakować. Dzięki takiemu zaprezentowaniu swojej osoby nie tworzymy tylko bloga lub strony, ale tworzymy swoją własną markę, pod którą podpisuje się prawdziwy człowiek. To tworzenie unikalnej relacji z odbiorcami, a także nawiązanie z nimi wyjątkowego dialogu. Warto przemyśleć, czy ukrywanie się sprawi nam więcej korzyści niż pokazanie się od lepszej strony.
Coś w tym może jest, ale nadal jakoś nie mam zamiaru się ujawniać, wole mieć mniej czytelników i być anonimowy, niż mieć ich wiecej, ale wtedy wszyscy będą wiedzieli kim jestem. Mimo wszystko, notka dobra, jest w tym prawda :)
Zgadzam się z Mam Swoje Zdanie (a więc wygląda na to, że Mamy Wspólne Zdanie ;). Być może imię i nazwisko pomaga, ale myślę że koniec końców liczy się treść. Czytelnicy będą lojalni, gdy będzie się im nas dobrze czytało, nie gdy będą znali nasze imię i nazwisko.
Owszem prawda, że może być trudniej pisząc anonimowo, ale tak jak wyżej zostało powiedziane, ważna jest treść, czy czytelnik znalazł to czego szukał i polubił nasz sposób przekazu. Dla blogów prywatnych nie nastawionych na zysk nie ma to, aż takiego znaczenia, bliższe kontakty i tak nawiązują się poprzez maila, a czytelnicy wbrew pozorom rozumieją i szanują prawo do prywatności. Co innego jeśli chodzi o strony komercjalne, wtedy pełna zgoda, podanie nazwiska i zdjęcia jest prawie konieczne, anonimowość jest nie najlepiej widziana. Bez ujawnienia swojej tożsamości trudno jest budować markę i wizerunek eksperta, dlatego myślę, że wybór czy podpisać się pod artykułami w pewien sposób zależy od tematyki i celu bloga. Wybór należy do nas, to my kształtujemy jak będziemy postrzegani, a czytelnicy wybierają co wolą czytać. Przykład? Blog w formie poradnika. Jeden woli czytać rady Babci Aliny, a inny jakiegoś eksperta z tytułami. Czy blog w formie pamiętnika. Jeśli nie pisze go gwiazda to czy większe znaczenie ma, że pisze go Nowak czy Kowalski. Największe znaczenie ma o czym pisze i w jaki sposób.
W pewnym sensie sie zgadzam, bo faktycznie łatwiej i przyjemniej czyta się kogoś kto legitymuje się i nazwiskiem i zdjęciem (naturalne zainteresowanie życiem prywatnym drugiej osoby). Z drugiej strony jakby np. szef czy mama przeczytali teksty niektórych popularnych blogerów to chyba należałoby się czuć głupio. Nie ma co ukrywać, że będąc anonimowym o wiele łatwiej mówić to co naprawdę się myśli a nie pisać tak żeby zadowolić każdego.
Z trzeciej strony jeśli ktoś wstydzi się swoich myśli to po co mu blog? :)
Do kasy i sławy :D a tak na poważnie to rzeczywiście istnieje ta trzecia strona. Myśli nie należy się wstydzić, ale są zawody jak choćby nauczyciel i raczej żadnemu nie polecałabym publicznie się uzewnętrzniać nawet jeśli ma coś mądrego do powiedzenia, ale niekoniecznie stosownego z perspektywy jego uczniów i ich rodziców czy szefa. Blog to indywidualna sprawa i niech każdy pisze co chce, ale trzeba się liczyć z tym jakie mogą być konsekwencje.
Są też tacy, którym nie zależy na ujawnianiu się, ja do takich osób należę, nie wstydzę się swojego bloga, wręcz przeciwnie ciesze się nim jak dziecko w gronie najbliższych, a pozostaję anonimowa dla szerszej publiczności. Ci co mają wiedzieć czyj on jest już dawno to wiedzą i mi to wystarcza